niedziela, 5 stycznia 2014

hej!

Wpadłam tylko, żeby powiedzieć, że narazie zawieszam tego bloga. Oczywiście imaginy cały czas będą do wglądu, bo strony nie usuwam. Chciałam Was zachęcić, żebyście wchodzili na mojego nowego bloga z fanfiction o Larry'm! Niedawno zaczęłam, więc komentarze na pewno są mile widziane :). Postaram się od czasu do czasu dodać jakieś one-shoty, ale narazie bardziej skupiam się na opowiadaniu, dopiero 8 rozdział!

TUTAJ LINK DO NOWEGO BLOGA ->  http://my-drugxx.blogspot.com/

straaasznie będę się cieszyć, jeśli zaczniecie tam w chodzić!
ily:*

btw. przez przypadek usunęłam fourty-first :/

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Fortieth :>.

To teraz Harry. Zmobilizowałam się trochę i obiecałam sobie, że będę częściej dodawać notki, więc następnej spodziewajcie się jutro albo w środę :).


Nie bałam się śmierci. Wiedziałam, że kiedyś nadejdzie i nie byłam jak inni martwiąc się tym, jak skończą. "Przecież to zwyczajna pustka. Odchodzisz stąd, uchodzi z Ciebie całe życie i nic nie czujesz." - powtarzałam bez przerwy. W dzieciństwie spotkało mnie dużo przykrości, moja matka zginęła w wypadku jak miałam 4 lata, a ojciec 2 lata później został postrzelony w jakiś zamieszkach, gdy był w delegacji. Pozostała mi tylko moja babcia i młodsza siostra. W szkole dzieciaki ciągle się ze mnie śmiały, z tego jak wyglądam, jak się zachowuję, itd. Nie było mnie stać na firmowe ciuchy, nosiłam co miałam. Co się dziwić, w końcu utrzymywała nas biedna staruszka, która musiała wyżywić dwójkę dzieci, jak i siebie z małej emerytury. Starałam się wykreować własny styl. Po pewnym czasie udało mi się. Najczęściej nosiłam czarne rzeczy.Malowałam się ciemno, cerę miałam bladą, niczym mąka, a włosy czarne, jak węgiel. Byłam bardzo zamknięta w sobie, miałam wrażenie, że nie mogę nikomu ufać, bo zaraz zaczną się ze mnie śmiać i wytykać palcami. Nie byłam taka sama, jak inni i nawet nie planowałam być. Lubiłam ból. Moje ręce były pocięte, codziennie pojawiała się na nich świeża rana. Kilka razy miałam zamiar ze sobą skończyć, ale stchórzyłam. Ból w pewnym sensie sprawiał mi przyjemność, uzależniłam się od niego. Żyletka była moją małą przyjaciółką, pomagała mi w gorszych chwilach. Była odskocznią od wszystkich problemów i obowiązków. Kiedy miałam ją w ręce, czułam, że mam wszystko czego pragnę. Kochałam patrzeć na kolejne kreski, rozcinane na mojej skórze, z których po chwili spływał strumień krwi. Nienawidziłam życia, siebie i wszystkiego co mnie otacza. Waga była moim wrogiem, miałam kompleksy. Te pieprzone kompleksy, które nie dawały mi spokoju. Sądziłam, że jestem ochydna, moje ciało jest okropne, grube i z pewnością nikt nie chciał na mnie spojrzeć. Szczęście było mi zupełnie obce. Owszem, chciałam go posmakować, jednakże wiedziałam, że to nigdy nie nastąpi.
************
6:20. Mój budzik zadzwonił, jak zwykle o tej samej porze. Podniosłam się z łóżka, nałożyłam na siebie czarne spodnie i koszulkę z nadrukiem Guns 'n' Rosses. Przy lusterku ułożyłam moją długą grzywkę na bok, na powieki nałożyłam eyeliner i tusz. Wykonałam ogólnie poranną toaletę i ruszyłam do szkoły. Przy wejściu było tłoczno, jak nigdy dotąd, pełno dziewczyn płakało, piszczało i Bóg wie co jeszcze. Starałam się przepchać przez ten tłum, żeby móc zanieść ksiązki do szafki. Nie było to zbyt łatwe. Zdezorientowana całą sytuacją zapytałam przypadkowej dziewczyny, co się dzieje.
- Harry Styles przyszedł do nas do szkoły! Będzie się tu uczyć! - Krzyczała i zupełnie nie potrafiła się uspokoić. Nie wiedziałam nawet kto to ten cały Harry. Pewnie jeden z tych chłopczyków, który śpiewa w jakimś boysbandzie i ma miliony fanek. Zupełnie nie moje klimaty. Wolałam cięższe brzmienia, coś jak Metallica. Zadzwonił dzwonek. Ustawiłam się pod klasą, na samym końcu i czekałam na nauczyciela. Geografia była jedną z tych lekcji, które lubiłam najmniej. Usiadłam na samym końcu, przy oknie, włożyłam jedną słuchawkę do ucha, rozpakowałam książki i zamierzałam przemęczyć się do następnej przerwy. Oparłam ręce na ławce i po prostu się zamyśliłam. Co by było, gdybym miała normalne życie. Gdybym była jak inni.
- [T.I]! [T.I]! - Z moich myśli wyrwała mnie nauczycielka. - Masz nowego kolegę w ławce. - Uśmiechnęła się ciepło, jednak niespecjalnie się przejęłam.
- Cześć, Harry jestem. - Ujrzałam przed sobą zielonookiego bruneta, z burzą loków na głowie. W moją stronę kierował promienny uśmiech i wystawił dłoń na powitanie.
- [T.I]. - Odparłam i podałam mu rękę.
___________________
Zaintrygowała mnie. Szara myszka, z pewnością. Nie lubiła nowych znajomości, ani nawet kontaktów z ludźmi, z rzeczywistością. Zauważyłem to po jednym spojrzeniu na nią. Wiedziałem, że mnie nie polubiła. Nie wyglądała na taką, co przywiązuje się szybko do kogoś, nie była ufna.
- Nie masz mi za złe, że siedzę z Tobą? - Zapytałem. Chciałem poruszyć jakikolwiek temat, żeby usłyszeć jej boski głos. Spodobała mi się. Niby nielubiana, ale naprawdę bardzo ładna.
- Nie. - Odpowiedziała krótko i wróciła z powrotem do swojego świata. Słuchała muzyki. Słyszałem, że w jej słuchawce leci akurat AC/DC. Od razu domyśliłem się, że ciężko będzie mi zdobyć jej sympatię. Byłem jednym z tych "pedałków", którzy śpiewają o dziewczynach, miłości, a sami pewnie jej nie doznali. Po części się z tym zgodzę. Śpiewałem o tym, jaki jestem zabójczo zakochany, chociaż wcale nie miałem powodzenia u dziewczyn. Każda kolejna raniła mnie, coraz to bardziej i bardziej. Wydawałoby się, że mam życie, jak z bajki, a wcale tak nie było. Moi rodzice rozwiedli się jak byłem mały, wychowywała mnie tylko matka. Znudzony szarą rzeczywistością poszedłem na casting do X-Factora, tylko po to, żeby się od tego odciągnąć, żeby zapomnieć o problemach. Zadzwonił dzwonek, [T.I] wyszła jak najszybciej z klasy, a szkoda. Chciałem z nią porozmawiać, dowiedzieć się czegokolwiek. Wyszedłem na korytarz, zauważyłem ją. Siedziała sama na ławce, każdy omijał ją, jakby się bał. Miałem zamiar do niej podejść, jednak zaraz obtoczyła mnie grupa dziewczyn, prosząc o zdjęcie. Jakimś cudem wyrwałem się od nich. Usiadłem obok niej, bez słowa. Zacząłem się jej przyglądać. Czuła to. Czuła, ale nie reagowała.
- Kim Ty w ogóle jesteś, co? Dlaczego każdy tak za Tobą biega? Czy tylko dla mnie jesteś zwykłym chłopakiem, który próbuje uciec od wszystkiego, co go otacza? - Zdziwiło mnie to. To, że sama się odezwała, ale także jej słowa. Jeszcze nikt mi nic takiego nie powiedział. Poczułem, że tylko ona jest w stanie mnie zrozumieć.
- Masz rację. Jestem tylko zwykłym chłopakiem, który ucieka od problemów. - Zacząłem. - Ta cała "sława" rozpoczęła się od moich występów w X-Factor. Chciałem pójść tam sam, jednak później zostałem połączony w zespół, z czwórką innych chłopaków. Tworzyliśmy razem One Direction. Wszystko poszło zupełnie nie po naszej myśli, zdawało nam się, że to tylko jeden program, że później znów wrócimy do naszych domów in wszystko będzie, jak kiedyś. Ale otrzymaliśmy kontrakt. Super sprawa, teraz jeździmy po całym świecie, ale ja postanowiłem odpocząć. Zawiesiliśmy narazie sprawy zespołu, żeby zacząć żyć normalnie. Dla każdego jestem tym sławnym Harry'm Styles'em z One Direction, ale ja we mnie widzę tego gówniarza, który cały czas pracuje w piekarni w Holmes Chapel. Teraz mnie rozumiesz? - Spytałem i odetchnąłem. Prawie się nie znaliśmy, a ja opowiedziałem jej wszystko. Czułem, że mogę jej ufać.
- Rozumiem. Chciałbyś... - Zacięła się. - Może spotkać się po szkole?
- Jasne, że tak! Spotkajmy się o 16 w Sturbucksie, ok?
- Okej. - Odpowiedziała. Zadzwonił dzwonek i udaliśmy się na lekcje.
_____________________
Polubiłam go, mimo, że wcale go nie znałam. To dlatego zaproponowałam spotkanie. Wiedziałam, że jest inny, niż wszyscy, że jest jedyną osobą, która potrafi mnie w całości zrozumieć i zaakceptować. Nadeszła godzina 16. Jak było umówione, poszłam do Starbucks. Siedział tam i czekał. Ucieszyłam się na jego widok, miałam wrażenie, że nie przeszkadza mu mój wygląd. Usiadłam obok niego i spojrzałam mu w oczy.
- Hej. - Uśmiechnęłam się, choć nigdy tego nie robiłam.
- Masz piękny uśmiech. - Odpowiedział mi. Zrobiło mi się niezmiernie miło, że ktoś potrafił dostrzec coś pięknego we mnie. Eh. Fajnie nam się rozmawiało. Opowiedziałam mu szystko o mnie, o moim życiu i o tym co przeszłam. Widziałam w jego oczach łzy, kiedy to mówiłam. Starał się mnie zrozumieć i mam nadzieję, że zrozumiał. Nagle nastała chwila ciszy. Wydawać by się mogło, że skończyły się tematy. Jednak specjalnie to robiliśmy. Wiedzieliśmy oboje, że słowa nie są w tym momencie akurat potrzebne.
- Dlaczego to robisz? - Spytał po około 10 minutach i spojrzał na moją rękę. No tak. Była cała w strupach i ranach. Spuściłam wzrok i szybko opuściłam rękaw od bluzy w dół. - Nie radzisz sobie, prawda? - Zapytał ponownie i uniósł mój podbródek, żebym spojrzała mu w oczy. Zrobiło mi się tak niezmiernie głupio, że nawet nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Zwyczajnie się rozpłakałam. Przytulił mnie do siebie i zaczął głaskać po głowie. Pierwszy raz w życiu poczułam się całkowicie bezpiecznie. Nagle wszystkie złe myśli się rozpłynęły. Nie chciałam już się zabić, chciałam oddychać. Oddychać powietrzem, ale nie tym zwykłym, codziennym i byle jakim. Chciałam oddychać powietrzem, które on wdychał. Czułam w środku coś dziwnego, ale nawet nie potrafiłam tego opisać.
_____________________
Zaproponowałem, że odprowadzę ją do domu. Zgodziła się. Od tamtej pory przysięgłem sobie, że będę się nią opiekować. Że nie pozwolę, aby na jej ciele pojawiła się kolejna rana. [T.I] była osobą, która sprawiła, że spoglądałem inaczej na życie. Wiedziałem, że nie ma w nim wszystkiego, czego zapragnę, że inne osoby nie mają tak łatwo, jak ja teraz. Muszę się przyznać, że od chwili pierwszego spotkania tej dziewczyny, nie mogłem przestać o niej myśleć. Jej uroda była inna niż wszystkie, taka delikatna, wyglądała na taką co się boi. Bała się życia, to napewno. Chciałem pokazać jej, że jestem tą osobą, która pokaże jej co znaczy bycie szczęśliwym. Wyjątkowa osoba. Każda inna dziewczyna marzyła tylko o tym, żebym dał jej autograf, mogę powiedzieć, że leciały na moje pieniądze i sławę. Gdybym mógł oddałbym każdej to wszystko. Nie było mi to potrzebne, ja nawet nie zamierzałem tego zdobyć. Czułem, że potrzebuję tylko jej. Była moją odskocznią od wszystkich problemów, pokazała mi czym naprawdę jest ból, ale sama nie potrafiła pokazać, jak ma sobie z nim radzić. Myślała, że żyletka wszystko załatwi, ale to był największy błąd jej życia.
Nasza znajomość trwała już dobre pół roku. Ba. Znajomość. Raczej przyjaźń. Codziennie od naszego pierwszego spotkania, wychodziliśmy na wspólne spacery, żeby pogadać. O życiu, o nas, o tym, co by było, gdyby... Kochałem ją. Była moim oczkiem w głowie, moim powietrzem. Każda moja myśl była związana z [T.I]. Pewnego dnia, zabrałem ją na spacer. Wydawałby się być zwykłym, najzwyklejszym spacerem po parku. Usiedliśmy na ławce, naprzeciwko siebie. Obydwoje spoglądaliśmy w dół i bawiliśmy się rękami. W końcu podniosłem wzrok na nią, chwyciłem ją za rękę i... Tak. Jak zwykle nie potrafiłem wydusić z siebie słowa. W końcu ona spojrzała na mnie. Jej oczy były zaszklone, ale spoglądały głęboko w moje.
- Kocham Cię. - Szepnęła. - Kocham Cię za każdą czułość, za każdą udrękę, którą sprawia mi Twoja nieobecność, kocham Cię za radość, którą mi dajesz i sens życia, bo wiem, że żyję tylko dla Ciebie. - Zamurowało mnie. Chciałem jej powiedzieć dokładnie to samo. Dokładnie, słowo w słowo. Zabrakło mi po prostu słów. Nie wiele myśląc, położyłem dłonie na jej policzkach i złożyłem na jej ustach gorący pocałunek. Rozmawialiśmy do późna, cały czas w jednym miejscu. Chwyciłem ją za rękę i ruszyliśmy przed siebie. Była prawie północ, wiedziałem, że jej babcia będzie zła dlatego ją odprowadziłem. Przed drzwiami przytuliłem ją mocno do siebie. Spojrzałem jej w te piękne błękitne oczy, które nareszcie były szczęśliwe. Pocałowałem ją znowu.
- Ja Ciebie też. - Wyszeptałem.

Thitry-ninth ;*.

No hej :* więc teraz dodaję całkiem nowy imagin z Liam'em ;3 za chwilę jeszcze wrzucę jeszcze jeden, w ramach przeprosin za tak długą nieobecność, haha. Komentarze mile widziane :D


Z dnia na dzień byłam w nim zakochana coraz bardziej. Miałam tylko ochotę przytulać się do niego i poświęcać mu każdą chwilę. Jeszcze nigdy nie czułam czegoś takiego, jak miłość. Zwykle było to tylko jakieś ślepe zauroczenie, które po dosyć krótkim czasie znikało. Ale teraz to co innego. Nigdy bym nie przypuszczała, że w moim życiu może się pojawić ktoś taki jak Liam James Payne. Mogłabym już do końca moich dni patrzeć się w jego cudowne, brązowe oczy i bawić się miękkimi włosami. Kochałam go za dosłownie wszystko. Za jego charakter, wygląd, to jak traktował innych, a przede wszystkim mnie. Jednym słowem ideał. Był nadzwyczajnie opiekuńczy, miałam wrażenie, że jest w stanie zrobić dla mnie wszystko, czułam się przy nim naprawdę bezpiecznie. Niektórzy mówią, że prawdziwa miłość zdarza się raz na całe życie. Ja odnoszę wrażenie, ba! Jestem pewna, że moja miłość do Liam'a właśnie taka jest. Boję się tylko tego, że on może mnie kiedyś zostawić. Często przed pójściem spać płaczę z tego powodu, bo rozmyślam jakie by było moje życie bez niego. I teraz już wiem, że było by bez sensu. Chociaż wiem, że on nie miałby serca mnie zranić, to i tak tego się najbardziej boję. Planowałam z nim naszą wspólną przyszłość, chciałam spędzić z nim resztę swojego życia.
Chłopaki planpwali charytatywny koncert z okazji wydania nowego albumu. Chcieli zaśpiewać po kolei każdą piosenkę z TMH. Próby do tego koncertu odbywały się codziennie, bo chcieli, aby wypadł jak najlepiej. Ja, Eleanor i Perrie przygotowywałyśmy scenografię i wszystkie inne dodatki. Musiało być idealnie! Wszyscy martwiliśmy się tylko pogodą, bo Londyn, jak to Londyn - ciągle deszcz. Dzień przed koncertem Liam powiedział mi, żebym wzięła dziewczyny i poszła kupić sobie jakąś ładną sukienkę. Nie wiedziałam zupełnie po co, ale jako, że lubiłam takie wypady, zgodziłam się. Fajne uczucie, jak idziesz sobie galerią, a nagle podchodzi do Ciebie grupka osób i prosi o podpis na koszulce, albo wspólne zdjęcie. Wydaje się to wkurzające, ale wcale nie jest. Już przy wejściu do centrum handlowego podbiegło do nas kilka dziewczyn, powiedziały, że nas uwielbiają i nie mogą się doczekać jutrzejszego koncertu, haha. Wpadłam do pierwszeg lepszego sklepu i od razu przypadła mi do gustu, śliczna sukienka. Biała, zwiewna, w kwiatki. Niby zwykła, ale nie chwaląc się wyglądałam w niej całkiem ładnie. Niewiele myśląc kupiłam ją, a potem poszłam z dziewczynami na kawę.
- Jak myślicie, po co Liam kazał mi kupić tą sukienkę? - Zapytałam, popijając właśnie łyk gorącej latte.
- Może chce Ci się oświadczyć! - Wykrzyknęła Perrie, zupełnie jakby ją nagle oświeciło.
- Napewno nie! - Odkrzyknęłam.
- Napewno tak! Po co by miała ci być ta sukienka? - Zaśmiała się, a ja jeszcze bardziej.
- Wyobraźcie sobie, jakby Liam tak przed nią klęknął i się oświadczył! Jakie słodkie! - Powiedziała znienacka El, zupełnie jakby się obudziła z jakiegoś snu.
- Możecie pomarzyć. - Roześmiałam się. - Nawet nie miałby kiedy wyjść z domu cokolwiek zrobić, bo cały czas jest ze mną.
- Przyznaj się, chciałabyś, żeby tak było! - Powiedziała Pezz, wstała z krzesła, wzięła mnie za rękę i zaczęła biec. - Chodź! Musimy Ci jeszcze wybrać buty.
- Wariatka! - Odpowiedziałam i ruszyłyśmy na poszukiwania. Po 3 godzinach zakupów wróciłam zmęczona do domu, nie miałam na nic ochoty, tylko na położenie się w łóżku i spanie. Rzuciłam wszystkie torby obok siebie i upadłam na łóżko. Po jakimś czasie wszedł Liam i położył się obok mnie. Zaczął całować po policzku, a potem ustach.
- Kocham Cię, wiesz? - Szepnął tak czuło, jak jeszcze nigdy, aż po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze. Odwróciłam się w jego stronę, mocno przytuliłam i bez słowa zasnęłam w jego ramionach.
**************
- Wstawaj! Musimy zrobić z Ciebie piękność! - Do mojego pokoju wpadła Perrie i zaczęła mną szarpać, żebym się obudziła. Zerwałam się z łóżka, zawsze tak mam, kiedy ktoś mnie drastycznie budzi. Spojrzałam na zegarek i myślałam, że oszaleję.
- Jest 6 rano, a Ty wpadasz tu, żeby wyszykować mnie na koncert, który jest o 17?! - Krzyknęłam, niedowieżając, że aż tak jej odbiło.
- A czy Ty myślisz, że zrobienie fryzury, makijażu, manicure, pediciure, ubranie się, poprawienie wszystkiego jeszcze raz i spakowaniu swojej torebki zajmuje 5 minut? - Odpowiedziała wzburzona.
- Ty serio jesteś nienormalna.
- Nie gadaj, tylko idź wziąć prysznic! Ja tu czekam, szybko!
Dla świętego spokoju, poszłam do łazienki. Specjalnie chciałam wszystko przedłużyć żeby bardziej ją zdenerwować. Spędziłam tam ponad godzinę. Najdziwniejsze jest to, że czekała na mnie przez tyle czasu w tym samym miejscu, co ją zostawiłam i to jeszcze bez słowa. Podeszła do mnie, obróciła z powrotem do wyjścia, żeby zakręcić mi włosy. Zajęło jej to dobre półtora godziny, ale nie powiem - wyszło jej to idealnie. Paznokcie u stóp jak i u rąk, miałam pomalowane na niebiesko. Niby nic takiego nie zrobiłyśmy, a dochodziła godzina 13. W domu było już całkiem pusto, bo chłopcy pojechali wszystko przygotować. Zeszłyśmy do kuchni, zrobiłyśmy sobie kanapki i kawę, bo żadna z nas od 6 nad ranem nie miała nic w ustach.
- Podekscytowana? - Zapytała z buzią pełną pomidora, sera i nie wiadomo czego jeszcze.
- Niby czym? - Spytałam, zakładając jedną nogę na krzesło. Wzięłam kubek kawy do ręki, przygotowana na to, że zaraz zacznie mówić o rzekomych oświadczynach. Zaczęłam oglądać ten kubek dookoła, jednym uchem słuchając co Pezz do mnie mówi. Był to prezent od Liasia na naszą pierwszą rocznicę. Kiedy był gorący pojawiało się nasze zdjęcie. Kochane.
- [T.I] ! Słuchasz Ty mnie w ogóle? - Krzyknęła.
- Yy co? Tak! Słucham przecież. - Odparłam, chociaż wcale nie wiedziałam o co chodzi. Rozmyślałam nad tym po co faktycznie miałam kupować tą sukienkę.. Wiedziałam, że coś naszykował, ale szansa na to, że mi się oświadczy była nikła.
- Perrie, może chodźmy szykować mnie dalej. - Powiedziałam, spoglądając na zegarek, który wskazywał godzinę 14:15. Starałam się założyć sukienkę, tak, żeby nie zniszczyć włosów. Włożyłam buty, nie były zbytnio wygodne, ale czego się nie robi dla wyglądu. Nagle w tle rozległ się dźwięk One Way Or Another. Pewnie mój telefon i pewnie Liam dzwonił.
- Gdzie wy jesteście? Mówiłem, żebyście były o 15. - Powiedział Li.
- Yy, a która już jest? Zaraz będziemy, tylko dokończę kawę! - Krzyknęłam, chodź tak naprawdę musiałam jeszcze poprawić makijaż, co nie zajmuje 5 minut.
- Perrie! Zbieraj się, mamy 15 minut, żeby tam być! - Usłyszałam, jak zbiega ze schodów, o mało co się nie przewróciła.. To jest jednak Edwards.
- Chodź, wyglądasz pięknie, musimy iść, chce zobaczyć pierścionek!!! - Znów złapała mnie za rękę i pociągnęła do auta. Spóźniłyśmy się tylko 10 minut. Na szczęście. Co prawda do koncertu były jeszcze dwie godziny, ale zawsze przychodziłam wcześniej. O tyle weselej się zrobiło, że ochroniarz wziął nas za natrętne fanki i nie chciał wpuścić za kulisy. Na dodatek Liam nie odbierał. Musiałam dopiero zadzwonić do Harry'ego, żeby któryś łaskawie ruszył do nas tyłek. Przyszedł Zayn. Perrie od razu się nim zajęła, więc miałam już spokój od tej psychopatki! Poszłam szybkim krokiem poszukać Liam'a. Był na scenie, chyba ustawiał mikrofony. Pobiegłam do niego i rzuciłam się mu w ramiona.
- Pięknie wyglądasz! Słyszałem, że już od 6 rano jesteś na nogach. - Zaśmiał się, a ja przymróżyłam oczami.
- Daj spokój, Pezz się powinna leczyć! Wpadła do mnie i kazała mi się o tej godzinie szykować!
- Oj, ale było warto. - Odpowiedział i przyciągnął do siebie. - Czuję, że dzisiaj będzie idealnie.
- Już jest. - Powiedziałam.
- Dlaczego?
- Bo mam Ciebie. Wystarczy mi. - Szepnęłam i delikatnie musnęłam jego usta. Wreszcie zaczął się ten długo wyczekiwany koncert. Przyszło strasznie dużo osób, chyba dwa razy więcej, niż się spodziewałam. Tłumy rozwrzeszczanych dziewczyn, które - miałam wrażenie - że zaraz wejdą na scenę i zedrą z chłopców ciuchy. Za każdym razem, jak podziwiam koncert zza kulis nie mogę uwierzyć, co się naprawdę dzieje. Tysiące nastolatek chciałoby chociaż dotknąć Liam'a, a ja ma go na codzień. I jak tu nie cieszyć się, że ma się w posiadaniu taki skarb, tylko i wyłącznie dla siebie? Chłopaki wykonywali każdą piosenkę z Take Me Home po kolei. Najpierw LWWY, pierwsza piosenka, a każdy zaliczył parę gleb, potykali się o swoje własne nogi, wpadali na siebie nawzajem, istne szaleństwo. Widać było, że kochają to co robią. Potem Kiss You, Little Things i jak zwykle wszyscy we łzach. Zwrotka Harry'ego zawsze najbardziej przyprawia mnie o dreszcze. Następnie rozbrzmiało C'mon C'mon, Last First Kiss, Heart Attack, a po tym krótka przerwa. Chłopcy podeszli do mnie i do dziewczyn, cali spoceni, tylko po to, żeby się przytulić. Napili się wody i ruszyli z powrotem na scenę. Zaśpiewali Rock Me, później nadszedł czas na Change My Mind. Na początku piosenki wszystko było zwyczajnie, biegali po scenie, podawali ręce fanom. Nagle Liam zaczął spąglądać wyłącznie w moim kierunku. Chłopaki przestali śpiewać, w tle leciała sama muzyka.
- A teraz na scenę zapraszam mój największy skarb. Przywitajcie gorąco [T.I] ! - Krzyknął do mikrofonu Liaś. Zdezorientowana całą sytuacją nie byłam w stanie się ruszyć. Dopiero Eleanor mnie popchnęła. Strasznie denerwowałam się tym, jak wypadnę, czy fryzura się nie zniszczy, czy nie wywrócę się w tych wielkich butach. Mniejsza. Liam zaczął śpiewać refren. Sam.
But baby if you say you want me to stay
I'll change my mind
Cause I don't wanna know I'm walking away
If you'll be mine
 Kiedy skończył, podszedł bliżej mnie, tak, że nasze czoła były złączone.
- [T.I], kocham Cię najbardziej na świecie. Wypełniasz całe moje serduszko ciepłem i miłością, jakiej nie dał mi jeszcze nikt inny. Wiesz dlaczego ten koncert odbywa się właśnie tutaj? W parku? Chciałem w ten dzień być z Tobą, w miejscu, kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy, powiedzieć, że Cię kocham, bo... - przerwał na moment. - jesteś dla mnie wszystkim. - Momentalnie się rozpłakałam. Kompletnie gdzieś miałam to, czy makijaż mi się rozmaże czy nie. Los przywiał do mnie osobę, która kocha mnie bez względu na wszystko, która jest tak słodka i romantyczna, że brak i słów. Liam otarł moje łzy z policzka swoją delikatną dłonią i czule mnie pocałował. - Kochanie, dalej Ci nie powiedziałem, dlaczego tu jesteśmy. Chciałem na oczach wszystkich wyznać Ci moją miłość i powiedzieć, że nie wyobrażam sobie bez Ciebie życia. Dlatego... - zająkał się. Wyjął z kieszeni marynarki malutkie pudełeczko i klęknął przede mną. "Oho" - pomyślałam - "Ta wariatka jednak miała rację." - chcesz spędzić je razem ze mną i zostać moją żoną? - Zapytał, a w jego oczach dostrzegłam malutkie iskierki nadziei, że w końcu coś powiem. Nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Wszyscy stali, jak wryci, bez słowa. Łzy spływały z moich oczu strumieniami, już nawet nad tym nie panowałam. "Powiedz coś w końcu, idiotko!" - ponaglałam się w myślach.
- Tak! - Wykrzyknęłam z radością, po czym rzuciłam mu się na szyję. Wszyscy zebrani zaczęli bić brawo, szaleństwo. Nie wierzyłam w to co się dzieje, myślałam, że to sen! Do końca koncertu zostałam już na scenie, co chwila spoglądając na piękny pierścionek, który miałam na palcu. Właśnie zgodziłam się na wspólne życie z moim kochanym debilem! Tej decyzji z pewnością nie będę nigdy żałować. Po koncercie pobiegłam za kulisy i z wrzaskiem rzuciłam się na Perrie.
- Skąd Ty to wiedziałaś?! Kocham Cię, normalnie! - Krzyczałam do niej. Po chwili przyszedł Liam, wtuliłam się w niego i pocałowałam namiętnie jak tylko potrafiłam. Kocham go, tak cholernie mocno i jestem pewna, że będziemy razem już do końca.

sobota, 22 czerwca 2013

wróciłam ;__;

Wiem, że mnie bardzo długo nie było, ale strasznie dużo rzeczy się działo w moim życiu i zwyczajnie nie było czasu. Wszystko tak szybko, że nie wiedziałam, że aż parę miesięcy mnie tu nie było ;o. Ale teraz już wracam i mobilizuje się do pracy :D. Zrobiłam sobie wcześniej wakacje, więc mam dużo czasu, żeby tu dla Was pisać, haha. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś odwiedza tego bloga i chciałabym, zeby coraz więcej osób tu wchodziło. :D dzisiaj jeszcze zabieram się za nowego imagina, więc niedługo powinien tutaj zawitac:*

sobota, 23 marca 2013

Wasze stronki. c:

1. http://foreveryoungonedirection-1d.blogspot.com/2. https://twitter.com/KissesForAllie3. http://ask.fm/dareknerka4. http://imaginyiinne.blogspot.com/5.
cala-noc.tumblr.com 6. http://my-imagines-one-direction.blogspot.com/ 7. http://iwannadiewithoutpain.blogspot.com/8. http://you-are-carrying-changes.blogspot.com/

Thirty-eight ;3.

Dobra to mamy imagina o Larry'm. Z góry mówię, że jest smutny, więc proszę bez zbędnych komentarzy XD najlepiej jak włączycie do niego to: http://www.youtube.com/watch?v=JF8BRvqGCNs to miłego czytaniaa <3
On był moim najlepszym przyjacielem. Mogłem mu się ze wszystkiego wyżalić. Kiedy było naprawdę źle, wystarczyło, że przyszedł do mnie i usiadł obok. Nic więcej nie miało dla mnie znaczenia. Każda chwila z nim spędzona, każde wymienione słowo z jego ust. To było coś pięknego. Kochałem patrzeć na jego usta, kiedy mnie pocieszał. Poruszały się w taki delikatny i opiekuńczy sposób. Czułem, że jeżeli mam go przy sobie wszystko będzie dobrze. Że nigdy nie zostanę sam w potrzebie. Że zawsze będzie potrafił ze mną pogadać, a kiedy będzie trzeba to przytuli. W jego uścisku zawsze się uspokajałem. Jego ciepło przyprawiało mnie o przyjemne dreszcze. Oprócz tych gorszych momentów, spędziliśmy też masy dobrych, które będę zawsze dobrze wspominać, z uśmiechem na ustach. Czasem potrafił rzucić wszystko, żeby pójść ze mną na spacer i zwyczajnie jak przyjaciel z przyjacielem powygłupiać się nie zważając na opinię innych. Za to będę dziękować Bogu do końca swojego życia. Za wszystkie te chwile, które mogłem z nim spędzić. Za to, że mogłem się chociaż na niego patrzeć, mieć go przy sobie. Dziękuję Louisowi, że zawsze był.
To był zwyczajny dzień. 22 lipca. Z chłopakami strasznie cieszyliśmy się, że już na następny dzień mija kolejny rok, kiedy tworzymy zespół. Na twarzy każdego witał uśmiech. Z wyjątkiem Louis'a. Od rana był smutny i przygnębiony. Widać było, że coś go męczy. Chciałem się dowiedzieć co, żeby mu pomóc, żeby go przytulić i pocieszyć, tak jak on mnie. Jednak każda próba kończyła się fiaskiem. Za każdym razem spoglądał na mnie błagającym wzrokiem, żebym już dłużej go nie naciskał. Wiedziałem, że chce być sam. Ale nie mogłem tak tego zostawić. W końcu go kochałem. Kochałem go cholernie mocno, w końcu był moim przyjacielem. Nadal go kocham. Z każdym dniem coraz bardziej.. Kiedy Niall, Zayn i Liam wspominali te czasy, kiedy jeszcze byliśmy w X-Factor, ja się tylko sztucznie uśmiechałem i potakiwałem, chociaż czułem doskonale, że do moich oczu napływają gorzkie łzy. Myślałem cały czas o Lou. Gdzie on jest. Słyszałem, że wychodzi z domu, jednak nie chciałem za nim biec. Wiedziałem, że tego nie chce. A ja szanowałem każdą jego decyzję.
- Harry, co Ci jest? - Spojrzał na mnie opiekuńczo Liam. Ktoś musiał się w końcu domyślić, że coś jest nie tak. Przymróżyłem lekko oczy, żeby żadna łza mi nie skapła. Jednak nie udało mi się. Najpierw poleciała jedna, za nią druga, trzecia, a później już cały strumyk. Wybiegłem z pokoju do łazienki i się w niej zamknąłem. Opuściłem się po drzwiach, a potem schowałem twarz w ręce i tak jakoś, zacząłem płakać. Już nawet nie przejmowałem się, że chłopaki mogą to usłyszeć. Tu chodziło o Louis'a. Już wcześniej wiedziałem, że coś się dzieje, ale on zapewniał mnie, że wszystko dobrze. A ja głupi mu wierzyłem. W końcu ktoś chciał wejść do mnie. Drzwi były zamknięte, dlatego tylko ja mogłem go wpuścić. To był Niall. Był drugą najbliższą mi osobą, dlatego postanowiłem mu otworzyć. Usiadł obok mnie i objął ramieniem.
- Co się dzieje, Harruś? - Szepnął do mnie. To było słodkie i kochane z jego strony. Sprawił, że jeszcze bardziej zachciało mi się płakać, więc wtuliłem się w jego ramię, a on chyba wolał przemilczeć to wszystko, dopóki sam się nie otworzę. Minęło około 15 minut zanim doszedłem do siebie. Podniosłem głowę i spojrzałem zapłakanymi oczami na blondyna. Jego oczy za to były pełne smutku i zmartwienia. Nienawidziłem kiedy cierpiał. Musiałem mu to powiedzieć, jak najszybciej. Wiedziałem, że Niall jest bardzo wrażliwy. Mimo, że nie pokazywał tego nikomu, starał się to za wszelką cenę ukryć. Spuściłem wzrok w dół, łzy dalej spływały z moich oczu. Podniosłem głowę ponownie, spojrzałem na Niall'a.
- Niall... My musimy znaleźć Lou. - Powiedziałem ledwo dosłyszalnym głosem.
- No ale dlaczego? Co mu się dzieje?
- Boze, sam nie wiem. Już od dawna chodzi przygnębiony. On może sobie coś zrobić! - Wykrzyknąłem zachrypniętym i zapłakanym głosem. Niepotrzebnie. Li i Zayn to usłyszeli i przyszli do nas. Nie powiedziałem im. Nie chciałem ich martwić na zapas. Kiedy nareszcie ich zapewniłem, że nic się nie dzieje, ubrałem bluzę, buty i wyszedłem z domu. Sam. Chciałem się przejść. Przemyśleć wszystko dokładnie. Udałem się w stronę parku. Zwykle było tam pusto, tak tajemniczo. Ale było to moje ukochane miejsce do przemyśleń. Lubiałem pochodzić sobie czasem w ciszy i samotności, myśląc o otaczającym mnie świecie. O tym co było i co jest teraz. Byłem już może w połowie parkowej alei, kiedy usłyszałem dźwięk mojego telefonu. Był to sms. Myślałem, że pewnie Niall chce się spytać, czy wszystko jest dobrze. Ale nie miałem najmniejszej ochoty patrzeć na ten telefon. Nie odpisałem. Nawet nie odczytałem wiadomości. Spojrzałem w górę. Było piękne, niebieskie niebo, ale lekko się ściemniało. Przeszedłem się jeszcze kawałek, aż w końcu usiadłem na ławce. Oparłem ręce na kolanach, a na nich całą głowę. Znów zacząłem myśleć o Louis'ie. Gdzie on do cholery mógł być. Bolało mnie to, że nie powiedział mi co się dzieje. Znów zacząłem płakać. Nagle przypomniałem sobie o tym sms. W końcu Niall także nie mógł się martwić. Wyjąłem telefon, otworzyłem wiadomość. Serce mi podeszło do gardła i łzy spływały coraz bardziej i bardziej.
"Harry, wiesz dobrze, że cholernie Cię kocham. Kocham Cię całym moim sercem. Ale dłużej nie mogę. Przepraszam, że Ci to robię. Przeproś ode mnie także chłopaków, błagam. Nie chciałem im się pokazywać na oczy. Mam nadzieję, że zespół sobie beze mnie poradzi. Że wkrótce zapomnicie, że był ktoś taki jak Louis William Tomlinson. Przeżyliśmy razem piękne chwile, niestety to wszystko mnie przerasta. Kocham Cię i przepraszam. Twój Louis, forever."
Po przeczytaniu tego, telefon sam spadł mi na ziemię. Nie wiedziałem co mam robić. Jednak wiedziałem jedno. Że to już koniec. Że już go nie ma ze mną. Zwykle tego nie robiłem, ale zacząłem przeklinać na cały praktycznie park, a później płakałem jeszcze głośniej. Nie mogłem się z tym pogodzić. Boże, byłem idiotą. Zwyczajnym debilem, bo gdybym przeczytał wcześniej tego zasranego sms'a... On by ze mną był. Mógłbym mu pomóc. Chwyciłem telefon do ręki, żeby zadzwonić do Niall'a. Kiedy odebrał rzuciłem tylko szybkie, niewyraźne "przyjdź do parku" i się rozłączyłem. Brzydziłem się tym telefonem. Brzydziłem się całym sobą. Prawdziwy przyjaciel nie dałby mu tak po prostu odejść. Nie zasługiwałem na to. Na Louis'a i na jego zaufanie.
Na Horana czekałem chyba 10 minut. Przez ten czas chodziłem w kółko, cały zapłakany, z ograniczoną widocznością. Widziałem, jak do mnie biegnie. Kiedy się w końcu zatrzymał nie mógł wydusić nawet słowa, z wyczerpania.
- Usiądź. Odpocznij. - Powiedziałem spokojnie. Mimo, że byłem już na skraju załamania, starałem się zachować zimną krew. Musiałem sobie radzić.
- Ku*wa, Harry, co jest?! - Wykrzyknął po kilku sekundach. Nie odzywałem się. Odwróciłem się w przeciwną stronę, złapałem za włosy i wypuściłem powietrze. Miałem nadzieję, że wtedy się uspokoję, ale było jeszcze gorzej. W końcu przełamałem się.
- Jezu, Niall. ON SIĘ ZABIŁ. Rozumiesz?! Zabił. - Ostatnie słowo powiedziałem prawie niedosłyszalnie. Nie mogłem, nie potrafiłem tego znieść. Że już go ze mną nie ma. Że nie będę już mógł z nim nigdy porozmawiać. Zobaczyć jego ślicznych oczu, ust. Nie będę mógł się przytulić. W tamtym momencie straciłem grunt pod nogami. Świat mi się zawalił. Straciłem najlepszego przyjaciela, najbliższą mi osobę. Nikt nigdy nie będzie potrafił mnie zrozumieć, tak jak Louis. On był niezastąpiony. Bezradnie upadłem na ziemię. Nawet nie wiem ile czasu tak spędziłem. Niall także nie dowierzał. Cały czas siedział na tej ławce, wpatrzony w drzewo. A ja patrzyłem się na jego oczy, z zaciekawieniem, ale także z przerażeniem. Nagle poszerzyły się. A on się ruszył. Zupełnie jakby dostrzegł ducha. Wstał z ławki i bez słowa podążył w stronę dużego drzewa. Podszedł za nie, ale stamtąd nie wrócił. Postanowiłem podejść bliżej. Z każdym krokiem słychać było coraz głośniejszy szloch. Zauważyłem Niall'a klęczącego nad czymś. Kiedy zobaczyłem, co to.. Stanąłem sztywno i nie potrafiłem wykonać żadnego ruchu. Tam leżał.. Louis. Nie żył. Nie ruszał się. Jedyną rzeczą, którą wykonałem było odsunięcie się krok w tył i przetarcie oczu od nadmiaru łez. Nie mogłem w to uwierzyć. Tam leżał mój przyjaciel. Po czasie przełamałem się, podszedłem bliżej. Kiedy zobaczyłem Lou w całości podbiegłem do niego i przytuliłem. Złożyłem czuły pocałunek na jego policzku. Już ostatni w moim życiu.. Siedziałem tak jeszcze trochę czasu, razem z Niall'em. Obydwaj nie mogliśmy powstrzymać łez.
- Harry, może już pójdziemy? - Szepnął blondynek.
- Tak. Chodźmy. - Szepnąłem. Rzuciłem ostatnim spojrzeniem na Lou i poszliśmy do domu. Nie rozmawialiśmy nic. Przez całą drogę zupełna cisza. Myślałem o tym, że nigdy nie będę mógł spędzić żadnej chwili z Louisem. Dosłownie żadnej. Ani złej, ani dobrej. To mnie bolało. Cholernie bolało. Wiedziałem jednak, że Lou na zawsze pozostanie przy mnie. Dlatego, że miałem go w moim serduszku. Zawsze tam ma prawo gościć. Jest całe przeznaczone dla niego. Nikt nigdy nie zrozumie, co czułem w tamtych chwilach. To było coś gorszego od bólu. Gorycz, ból, połączone z cholerną pustką. Wiem, że strasznie głupio zrobiliśmy po prostu wychodząc z tego parku, ale byliśmy całkowicie bezradni. Po powrocie do domu, zamknąłem się w pokoju i nie wychodziłem aż do następnego dnia.
23 lipiec. Rocznica zespołu. Zamiast radości i łez szczęścia - smutek i łzy cierpienia. Nie tylko my czuliśmy tą pustkę. Nasi fani także. Wszyscy straciliśmy kogoś bliskiego naszym sercom. Każdy wiedział, że zespół prędzej czy później się rozpadnie, bo piosenki bez Louis'a, to nie piosenki. Co mielibyśmy robić na próbach bez niego. Zero żartów i wygłupów. I tak właśnie będzie wyglądała reszta naszego życia. Bez Louisa Tomlinsona. Jednak ja nigdy o nim nie zapomnę.
Miałem go w sercu, mam i będę miał już zawsze. I nawet śmierć nas nie rozłączy, bo kiedyś się napewno zobaczymy.

środa, 13 marca 2013

Thirty-seventh .. ; )

O mamo :c jak mnie tu dawno nie było, masakra............. Przepraszam Was strasznie, ale jakoś nie miałam czasu, żeby tu wchodzić. Ogólnie, dużo nowych rzeczy się wydarzyło w moim życiu, szkoła, sprawdziany, przyjaciele.. ;3 więc już od teraz będę się starała dodawać jak najwięcej i kiedy tylko będę mogła. Imagin napisałam o Niall'u. A w następnym poście dam Wasze stronki, tak jak obiecałam. :3 jeżeli macie jakieś pytania, jakiekolwiek, to piszcie tu: http://ask.fm/CiasteczkowyyPotworrxd (reklama musi byc, hahahaha XD.)




To był mocno mroźny dzień. Wszyscy woleli się schować w domu, przy ciepłym kominku, z herbatą w ręce i być w gronie najbliższych. Jednak nie ja. Wolałem się dobrze ubrać i pójść na lodowisko. Wiedziałem, że będzie mało osób, bo w końcu na termometrze było około -15 stopni. Harry, Zayn, Liam i Louis siedzieli w domu i omawiali sprawy zespołu. Ja w tym czasie szykowałem się na górze w pokoju. Po 15 minutach zszedłem na dół, owinięty w szalik, czapkę, kaptur i grubą kurtkę. Chłopaki na mój widok zrobili wielkie oczy.
- Co Ci odwaliło ? Gdzie Ty się wybierasz w taki mróz ? - Spytał Zayn.
- Nialler, zawsze byłeś jakiś inny, ale bez przesady ! - Zaczął się śmiać Harry.
- Doobra dajcie sobie spokój. Idę z nim ! - Wykrzyknął nagle Lou.
- Pogrzało ich. - Liam złapał się za głowę i opadł bezradnie na kanapę.
- Louis, to weź idź szybko, bo chyba się zaraz ugotuję ! - Krzyknąłem. Chciałem na niego poczekać, ale tak mi było gorąco, że wyszedłem przed dom. Czekałem na niego chyba pół godziny. A myślałem, że tylko Zayn się tyle wybiera.
- Dobra jestem. - Wybiegł zdyszany Lou. Chyba się spieszył na to lodowisko. Chociaż nie wyszło mu to tak, jak trzeba. Zacząłem się śmiać, a on tylko patrzył na mnie, jak na debila.
- Jesteś gorszy od niejednej dziewczyny. - Powiedziałem mu, a potem obydwoje wsiedliśmy do auta. Droga do lodowiska nie była długa, jednak musiałem jechać powoli, bo było strasznie ślisko. 15 minut i byliśmy na miejscu. Rzeczywiście. Nie było tam prawie nikogo. Może cztery, pięć osób. Ja zawsze lubiałem jeździć na łyżwach. Nikt inny w moim otoczeniu nie potrafił, dlatego zwykle chodziłem sam. No. Dopóki taki Louis się nie znalazł. Kupiliśmy sobie bilety, a potem przebraliśmy buty na łyżwy. Ja dosłownie wbiegłem na lód, jednak Louis od razu się wywalił. Ja z resztą też, tyle, że dlatego, że za bardzo się śmiałem. Niecodzienny widok zobaczyć Louisa Tomlinsona z One Direction leżącego 'plackiem' na lodzie.
Wstałem i podjechałem do niego, żeby mu jakoś pomóc, ale jak zobaczyłem jego minę znów zacząłem się śmiać. Podałem mu rękę, ale że nie mógł wstać to przeczołgałem się z nim do barierki. Ciekawe jak musieliśmy wyglądać. Taki Niall ciągnie sobie Louisa za rękę, przez pół lodowiska. Nic dziwnego, że inni się na nas gapili. Kiedy w końcu go 'uratowałem' każdy z nas pojechał w swoją stronę. Ja jeździłem dosyć przyzwoicie, ale Louis, jakby pierwszy raz był na lodzie. Chciałem zrobić taki jakby piruet, więc rozbiegłem się i skoczyłem, ale wjechałem prosto pod nogi jakiejś dziewczyny, dzięki czemu i ona się wywróciła. Już chciałem się podnieść i grzecznie ją przeprosić, jednak kiedy zobaczyłem, jaka była piękna, odebrało mi zwyczajnie mowę. Zacząłem się jąkać. Zupełnie nie wiedziałem co mam zrobić.
- Yy, aa, noo eeemm.. jaaa przepraszam - wybełkotałem, spuściłem wzrok i podałem jej rękę. - A tak w ogóle, jestem Niall. - uśmiechnąłem się, co ona odwzajemniła.
- A ja [T.I]. Miło Cię poznać. Chociaż milej by było, gdyby był to nieco mniej bolesny przypadek. - Zaśmiała się. Ku mojemu zdziwieniu nie odjechała, tak jakby zrobiła to reszta innych dziewczyn. Ona chciała ze mną rozmawiać. Noo, zdziwiłem się, bo zwykle takie przypadkowe znajomości mnie olewały i wracały do swoich koleżanek. Potem się ze mnie śmiały czy coś w tym stylu. Za każdym razem bolało tak samo, więc teraz mam takie inne nastawienie do dziewczyn. Jestem nieśmiały i ciężko mi rozpocząć jakikolwiek temat. Robię się taki spięty i nie wiem co ze sobą zrobić.

- No too.. Jesteś tu sam ? - W końcu ona pierwsza się odezwała. Gdyby nie ona to chyba speszony bym odjechał, a później żałował, że nic nie zrobiłem.
- Nie, jestem z przyjacielem. O tam właśnie jest. - Odwróciłem się i wskazałem na Louis'a, który aktualnie leżał na lodzie.
- Zaraz. To nie jest czasem Louis z One Direction ?! - Krzyknęła zafascynowana, a Lou kiedy to usłyszał szybko się podniósł i odjechał z zasięgu wzroku.
- No taak. - Odpowiedziałem z niechęcią.
- A Ty jesteś Niall ?! O Boże. Chyba padnę ! - Zaczęła krzyczeć i tak zwyczajnie odjechała. Zauważyłem, że chwyciła za telefon i zadzwoniła chyba do koleżanki. Po tym stwierdziłem, że piszczała jej do słuchawki, mówiąc: rozmiawiałam z Niall'em Horanem z One Direction !
Nie powiem, że mnie to nie zabolało. Myślałem, że w końcu znalazła się jakaś normalna dziewczyna, a tu nagle się okazała Directionerką. Było mi przykro, no ale co mogłem zrobić. Zszedłem z lodowiska, przebrałem buty i poszedłem szukać Lou. Znalazłem go przy drugim wyjściu, takim, którym nikt nie wychodził.
- Przepraszam. - Powiedział i spuścił wzrok.
- Ale za co ?
- Za to, że odstraszyłem tą dziewczynę. Widać było, że Ci się spodobała.
- Ehh.. Nic się nie stało. Chodźmy już do domu. - Lekko się uśmiechnąłem i poklepałem po ramieniu.
Kiedy wróciliśmy do domu, pierwsze co zrobiłem to wpadłem do pokoju i położyłem się na łóżko. Tak jakby na chwilę zapomniałem, że dzielę pokój z Harry'm i zacząłem płakać. Smutno mi było, bo narobiłem sobie niepotrzebnej nadziei, w związku z tą dziewczyną. Nawet nie wiedziałem jak miała na imię. Wiem tylko, że byłem w stanie zrobić wszystko, aby była moja.
Na następny dzień o tej samej porze znów wybrałem się na lodowisko. Było już trochę cieplej, więc mogłem spokojnie z nią pogadać, bez trzęsienia się z zimna. O ile w ogóle by tam była. Kiedy byłem już przy wejściu, zakładając łyżwy, zauważyłem te jej piękne loki. Nie musiałem patrzeć na twarz, żeby wiedzieć, że to ona. Podjechałem do niej.

- Czeeść. - Rzuciłem cicho. Oczekiwałem tego, że odjedzie i się nawet nie odezwie.
- O Niall ! Przepraszam za wtedy. Nie wiedziałam co zrobić, dlatego się speszyłam i odjechałam. Głupio mi teraz.
- Niepotrzebnie. - Odpowiedziałem i tak jakoś wyszło, że ją przytuliłem. Ale ona mnie nie odepchnęła. Wtuliła się jeszcze mocniej. Spojrzałem w jej cudowne oczy i się w nich zatopiłem. Nie zorientowałem się nawet kiedy zaczęła mnie całować. Od tamtej pory wiem, że miłość od pierwszego wejrzenia istnieje i dalej się tego trzymam. [T.I] odmieniła całe moje życie. Odkąd ją znam, wiem, że całe moje szczęście jest właśnie w jej osobie.