poniedziałek, 24 czerwca 2013

Thitry-ninth ;*.

No hej :* więc teraz dodaję całkiem nowy imagin z Liam'em ;3 za chwilę jeszcze wrzucę jeszcze jeden, w ramach przeprosin za tak długą nieobecność, haha. Komentarze mile widziane :D


Z dnia na dzień byłam w nim zakochana coraz bardziej. Miałam tylko ochotę przytulać się do niego i poświęcać mu każdą chwilę. Jeszcze nigdy nie czułam czegoś takiego, jak miłość. Zwykle było to tylko jakieś ślepe zauroczenie, które po dosyć krótkim czasie znikało. Ale teraz to co innego. Nigdy bym nie przypuszczała, że w moim życiu może się pojawić ktoś taki jak Liam James Payne. Mogłabym już do końca moich dni patrzeć się w jego cudowne, brązowe oczy i bawić się miękkimi włosami. Kochałam go za dosłownie wszystko. Za jego charakter, wygląd, to jak traktował innych, a przede wszystkim mnie. Jednym słowem ideał. Był nadzwyczajnie opiekuńczy, miałam wrażenie, że jest w stanie zrobić dla mnie wszystko, czułam się przy nim naprawdę bezpiecznie. Niektórzy mówią, że prawdziwa miłość zdarza się raz na całe życie. Ja odnoszę wrażenie, ba! Jestem pewna, że moja miłość do Liam'a właśnie taka jest. Boję się tylko tego, że on może mnie kiedyś zostawić. Często przed pójściem spać płaczę z tego powodu, bo rozmyślam jakie by było moje życie bez niego. I teraz już wiem, że było by bez sensu. Chociaż wiem, że on nie miałby serca mnie zranić, to i tak tego się najbardziej boję. Planowałam z nim naszą wspólną przyszłość, chciałam spędzić z nim resztę swojego życia.
Chłopaki planpwali charytatywny koncert z okazji wydania nowego albumu. Chcieli zaśpiewać po kolei każdą piosenkę z TMH. Próby do tego koncertu odbywały się codziennie, bo chcieli, aby wypadł jak najlepiej. Ja, Eleanor i Perrie przygotowywałyśmy scenografię i wszystkie inne dodatki. Musiało być idealnie! Wszyscy martwiliśmy się tylko pogodą, bo Londyn, jak to Londyn - ciągle deszcz. Dzień przed koncertem Liam powiedział mi, żebym wzięła dziewczyny i poszła kupić sobie jakąś ładną sukienkę. Nie wiedziałam zupełnie po co, ale jako, że lubiłam takie wypady, zgodziłam się. Fajne uczucie, jak idziesz sobie galerią, a nagle podchodzi do Ciebie grupka osób i prosi o podpis na koszulce, albo wspólne zdjęcie. Wydaje się to wkurzające, ale wcale nie jest. Już przy wejściu do centrum handlowego podbiegło do nas kilka dziewczyn, powiedziały, że nas uwielbiają i nie mogą się doczekać jutrzejszego koncertu, haha. Wpadłam do pierwszeg lepszego sklepu i od razu przypadła mi do gustu, śliczna sukienka. Biała, zwiewna, w kwiatki. Niby zwykła, ale nie chwaląc się wyglądałam w niej całkiem ładnie. Niewiele myśląc kupiłam ją, a potem poszłam z dziewczynami na kawę.
- Jak myślicie, po co Liam kazał mi kupić tą sukienkę? - Zapytałam, popijając właśnie łyk gorącej latte.
- Może chce Ci się oświadczyć! - Wykrzyknęła Perrie, zupełnie jakby ją nagle oświeciło.
- Napewno nie! - Odkrzyknęłam.
- Napewno tak! Po co by miała ci być ta sukienka? - Zaśmiała się, a ja jeszcze bardziej.
- Wyobraźcie sobie, jakby Liam tak przed nią klęknął i się oświadczył! Jakie słodkie! - Powiedziała znienacka El, zupełnie jakby się obudziła z jakiegoś snu.
- Możecie pomarzyć. - Roześmiałam się. - Nawet nie miałby kiedy wyjść z domu cokolwiek zrobić, bo cały czas jest ze mną.
- Przyznaj się, chciałabyś, żeby tak było! - Powiedziała Pezz, wstała z krzesła, wzięła mnie za rękę i zaczęła biec. - Chodź! Musimy Ci jeszcze wybrać buty.
- Wariatka! - Odpowiedziałam i ruszyłyśmy na poszukiwania. Po 3 godzinach zakupów wróciłam zmęczona do domu, nie miałam na nic ochoty, tylko na położenie się w łóżku i spanie. Rzuciłam wszystkie torby obok siebie i upadłam na łóżko. Po jakimś czasie wszedł Liam i położył się obok mnie. Zaczął całować po policzku, a potem ustach.
- Kocham Cię, wiesz? - Szepnął tak czuło, jak jeszcze nigdy, aż po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze. Odwróciłam się w jego stronę, mocno przytuliłam i bez słowa zasnęłam w jego ramionach.
**************
- Wstawaj! Musimy zrobić z Ciebie piękność! - Do mojego pokoju wpadła Perrie i zaczęła mną szarpać, żebym się obudziła. Zerwałam się z łóżka, zawsze tak mam, kiedy ktoś mnie drastycznie budzi. Spojrzałam na zegarek i myślałam, że oszaleję.
- Jest 6 rano, a Ty wpadasz tu, żeby wyszykować mnie na koncert, który jest o 17?! - Krzyknęłam, niedowieżając, że aż tak jej odbiło.
- A czy Ty myślisz, że zrobienie fryzury, makijażu, manicure, pediciure, ubranie się, poprawienie wszystkiego jeszcze raz i spakowaniu swojej torebki zajmuje 5 minut? - Odpowiedziała wzburzona.
- Ty serio jesteś nienormalna.
- Nie gadaj, tylko idź wziąć prysznic! Ja tu czekam, szybko!
Dla świętego spokoju, poszłam do łazienki. Specjalnie chciałam wszystko przedłużyć żeby bardziej ją zdenerwować. Spędziłam tam ponad godzinę. Najdziwniejsze jest to, że czekała na mnie przez tyle czasu w tym samym miejscu, co ją zostawiłam i to jeszcze bez słowa. Podeszła do mnie, obróciła z powrotem do wyjścia, żeby zakręcić mi włosy. Zajęło jej to dobre półtora godziny, ale nie powiem - wyszło jej to idealnie. Paznokcie u stóp jak i u rąk, miałam pomalowane na niebiesko. Niby nic takiego nie zrobiłyśmy, a dochodziła godzina 13. W domu było już całkiem pusto, bo chłopcy pojechali wszystko przygotować. Zeszłyśmy do kuchni, zrobiłyśmy sobie kanapki i kawę, bo żadna z nas od 6 nad ranem nie miała nic w ustach.
- Podekscytowana? - Zapytała z buzią pełną pomidora, sera i nie wiadomo czego jeszcze.
- Niby czym? - Spytałam, zakładając jedną nogę na krzesło. Wzięłam kubek kawy do ręki, przygotowana na to, że zaraz zacznie mówić o rzekomych oświadczynach. Zaczęłam oglądać ten kubek dookoła, jednym uchem słuchając co Pezz do mnie mówi. Był to prezent od Liasia na naszą pierwszą rocznicę. Kiedy był gorący pojawiało się nasze zdjęcie. Kochane.
- [T.I] ! Słuchasz Ty mnie w ogóle? - Krzyknęła.
- Yy co? Tak! Słucham przecież. - Odparłam, chociaż wcale nie wiedziałam o co chodzi. Rozmyślałam nad tym po co faktycznie miałam kupować tą sukienkę.. Wiedziałam, że coś naszykował, ale szansa na to, że mi się oświadczy była nikła.
- Perrie, może chodźmy szykować mnie dalej. - Powiedziałam, spoglądając na zegarek, który wskazywał godzinę 14:15. Starałam się założyć sukienkę, tak, żeby nie zniszczyć włosów. Włożyłam buty, nie były zbytnio wygodne, ale czego się nie robi dla wyglądu. Nagle w tle rozległ się dźwięk One Way Or Another. Pewnie mój telefon i pewnie Liam dzwonił.
- Gdzie wy jesteście? Mówiłem, żebyście były o 15. - Powiedział Li.
- Yy, a która już jest? Zaraz będziemy, tylko dokończę kawę! - Krzyknęłam, chodź tak naprawdę musiałam jeszcze poprawić makijaż, co nie zajmuje 5 minut.
- Perrie! Zbieraj się, mamy 15 minut, żeby tam być! - Usłyszałam, jak zbiega ze schodów, o mało co się nie przewróciła.. To jest jednak Edwards.
- Chodź, wyglądasz pięknie, musimy iść, chce zobaczyć pierścionek!!! - Znów złapała mnie za rękę i pociągnęła do auta. Spóźniłyśmy się tylko 10 minut. Na szczęście. Co prawda do koncertu były jeszcze dwie godziny, ale zawsze przychodziłam wcześniej. O tyle weselej się zrobiło, że ochroniarz wziął nas za natrętne fanki i nie chciał wpuścić za kulisy. Na dodatek Liam nie odbierał. Musiałam dopiero zadzwonić do Harry'ego, żeby któryś łaskawie ruszył do nas tyłek. Przyszedł Zayn. Perrie od razu się nim zajęła, więc miałam już spokój od tej psychopatki! Poszłam szybkim krokiem poszukać Liam'a. Był na scenie, chyba ustawiał mikrofony. Pobiegłam do niego i rzuciłam się mu w ramiona.
- Pięknie wyglądasz! Słyszałem, że już od 6 rano jesteś na nogach. - Zaśmiał się, a ja przymróżyłam oczami.
- Daj spokój, Pezz się powinna leczyć! Wpadła do mnie i kazała mi się o tej godzinie szykować!
- Oj, ale było warto. - Odpowiedział i przyciągnął do siebie. - Czuję, że dzisiaj będzie idealnie.
- Już jest. - Powiedziałam.
- Dlaczego?
- Bo mam Ciebie. Wystarczy mi. - Szepnęłam i delikatnie musnęłam jego usta. Wreszcie zaczął się ten długo wyczekiwany koncert. Przyszło strasznie dużo osób, chyba dwa razy więcej, niż się spodziewałam. Tłumy rozwrzeszczanych dziewczyn, które - miałam wrażenie - że zaraz wejdą na scenę i zedrą z chłopców ciuchy. Za każdym razem, jak podziwiam koncert zza kulis nie mogę uwierzyć, co się naprawdę dzieje. Tysiące nastolatek chciałoby chociaż dotknąć Liam'a, a ja ma go na codzień. I jak tu nie cieszyć się, że ma się w posiadaniu taki skarb, tylko i wyłącznie dla siebie? Chłopaki wykonywali każdą piosenkę z Take Me Home po kolei. Najpierw LWWY, pierwsza piosenka, a każdy zaliczył parę gleb, potykali się o swoje własne nogi, wpadali na siebie nawzajem, istne szaleństwo. Widać było, że kochają to co robią. Potem Kiss You, Little Things i jak zwykle wszyscy we łzach. Zwrotka Harry'ego zawsze najbardziej przyprawia mnie o dreszcze. Następnie rozbrzmiało C'mon C'mon, Last First Kiss, Heart Attack, a po tym krótka przerwa. Chłopcy podeszli do mnie i do dziewczyn, cali spoceni, tylko po to, żeby się przytulić. Napili się wody i ruszyli z powrotem na scenę. Zaśpiewali Rock Me, później nadszedł czas na Change My Mind. Na początku piosenki wszystko było zwyczajnie, biegali po scenie, podawali ręce fanom. Nagle Liam zaczął spąglądać wyłącznie w moim kierunku. Chłopaki przestali śpiewać, w tle leciała sama muzyka.
- A teraz na scenę zapraszam mój największy skarb. Przywitajcie gorąco [T.I] ! - Krzyknął do mikrofonu Liaś. Zdezorientowana całą sytuacją nie byłam w stanie się ruszyć. Dopiero Eleanor mnie popchnęła. Strasznie denerwowałam się tym, jak wypadnę, czy fryzura się nie zniszczy, czy nie wywrócę się w tych wielkich butach. Mniejsza. Liam zaczął śpiewać refren. Sam.
But baby if you say you want me to stay
I'll change my mind
Cause I don't wanna know I'm walking away
If you'll be mine
 Kiedy skończył, podszedł bliżej mnie, tak, że nasze czoła były złączone.
- [T.I], kocham Cię najbardziej na świecie. Wypełniasz całe moje serduszko ciepłem i miłością, jakiej nie dał mi jeszcze nikt inny. Wiesz dlaczego ten koncert odbywa się właśnie tutaj? W parku? Chciałem w ten dzień być z Tobą, w miejscu, kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy, powiedzieć, że Cię kocham, bo... - przerwał na moment. - jesteś dla mnie wszystkim. - Momentalnie się rozpłakałam. Kompletnie gdzieś miałam to, czy makijaż mi się rozmaże czy nie. Los przywiał do mnie osobę, która kocha mnie bez względu na wszystko, która jest tak słodka i romantyczna, że brak i słów. Liam otarł moje łzy z policzka swoją delikatną dłonią i czule mnie pocałował. - Kochanie, dalej Ci nie powiedziałem, dlaczego tu jesteśmy. Chciałem na oczach wszystkich wyznać Ci moją miłość i powiedzieć, że nie wyobrażam sobie bez Ciebie życia. Dlatego... - zająkał się. Wyjął z kieszeni marynarki malutkie pudełeczko i klęknął przede mną. "Oho" - pomyślałam - "Ta wariatka jednak miała rację." - chcesz spędzić je razem ze mną i zostać moją żoną? - Zapytał, a w jego oczach dostrzegłam malutkie iskierki nadziei, że w końcu coś powiem. Nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Wszyscy stali, jak wryci, bez słowa. Łzy spływały z moich oczu strumieniami, już nawet nad tym nie panowałam. "Powiedz coś w końcu, idiotko!" - ponaglałam się w myślach.
- Tak! - Wykrzyknęłam z radością, po czym rzuciłam mu się na szyję. Wszyscy zebrani zaczęli bić brawo, szaleństwo. Nie wierzyłam w to co się dzieje, myślałam, że to sen! Do końca koncertu zostałam już na scenie, co chwila spoglądając na piękny pierścionek, który miałam na palcu. Właśnie zgodziłam się na wspólne życie z moim kochanym debilem! Tej decyzji z pewnością nie będę nigdy żałować. Po koncercie pobiegłam za kulisy i z wrzaskiem rzuciłam się na Perrie.
- Skąd Ty to wiedziałaś?! Kocham Cię, normalnie! - Krzyczałam do niej. Po chwili przyszedł Liam, wtuliłam się w niego i pocałowałam namiętnie jak tylko potrafiłam. Kocham go, tak cholernie mocno i jestem pewna, że będziemy razem już do końca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz