Dobra to mamy imagina o Larry'm. Z góry mówię, że jest smutny, więc proszę bez zbędnych komentarzy XD najlepiej jak włączycie do niego to: http://www.youtube.com/watch?v=JF8BRvqGCNs to miłego czytaniaa <3
On był moim najlepszym przyjacielem. Mogłem mu się ze wszystkiego wyżalić. Kiedy było naprawdę źle, wystarczyło, że przyszedł do mnie i usiadł obok. Nic więcej nie miało dla mnie znaczenia. Każda chwila z nim spędzona, każde wymienione słowo z jego ust. To było coś pięknego. Kochałem patrzeć na jego usta, kiedy mnie pocieszał. Poruszały się w taki delikatny i opiekuńczy sposób. Czułem, że jeżeli mam go przy sobie wszystko będzie dobrze. Że nigdy nie zostanę sam w potrzebie. Że zawsze będzie potrafił ze mną pogadać, a kiedy będzie trzeba to przytuli. W jego uścisku zawsze się uspokajałem. Jego ciepło przyprawiało mnie o przyjemne dreszcze. Oprócz tych gorszych momentów, spędziliśmy też masy dobrych, które będę zawsze dobrze wspominać, z uśmiechem na ustach. Czasem potrafił rzucić wszystko, żeby pójść ze mną na spacer i zwyczajnie jak przyjaciel z przyjacielem powygłupiać się nie zważając na opinię innych. Za to będę dziękować Bogu do końca swojego życia. Za wszystkie te chwile, które mogłem z nim spędzić. Za to, że mogłem się chociaż na niego patrzeć, mieć go przy sobie. Dziękuję Louisowi, że zawsze był.
To był zwyczajny dzień. 22 lipca. Z chłopakami strasznie cieszyliśmy się, że już na następny dzień mija kolejny rok, kiedy tworzymy zespół. Na twarzy każdego witał uśmiech. Z wyjątkiem Louis'a. Od rana był smutny i przygnębiony. Widać było, że coś go męczy. Chciałem się dowiedzieć co, żeby mu pomóc, żeby go przytulić i pocieszyć, tak jak on mnie. Jednak każda próba kończyła się fiaskiem. Za każdym razem spoglądał na mnie błagającym wzrokiem, żebym już dłużej go nie naciskał. Wiedziałem, że chce być sam. Ale nie mogłem tak tego zostawić. W końcu go kochałem. Kochałem go cholernie mocno, w końcu był moim przyjacielem. Nadal go kocham. Z każdym dniem coraz bardziej.. Kiedy Niall, Zayn i Liam wspominali te czasy, kiedy jeszcze byliśmy w X-Factor, ja się tylko sztucznie uśmiechałem i potakiwałem, chociaż czułem doskonale, że do moich oczu napływają gorzkie łzy. Myślałem cały czas o Lou. Gdzie on jest. Słyszałem, że wychodzi z domu, jednak nie chciałem za nim biec. Wiedziałem, że tego nie chce. A ja szanowałem każdą jego decyzję.
- Harry, co Ci jest? - Spojrzał na mnie opiekuńczo Liam. Ktoś musiał się w końcu domyślić, że coś jest nie tak. Przymróżyłem lekko oczy, żeby żadna łza mi nie skapła. Jednak nie udało mi się. Najpierw poleciała jedna, za nią druga, trzecia, a później już cały strumyk. Wybiegłem z pokoju do łazienki i się w niej zamknąłem. Opuściłem się po drzwiach, a potem schowałem twarz w ręce i tak jakoś, zacząłem płakać. Już nawet nie przejmowałem się, że chłopaki mogą to usłyszeć. Tu chodziło o Louis'a. Już wcześniej wiedziałem, że coś się dzieje, ale on zapewniał mnie, że wszystko dobrze. A ja głupi mu wierzyłem. W końcu ktoś chciał wejść do mnie. Drzwi były zamknięte, dlatego tylko ja mogłem go wpuścić. To był Niall. Był drugą najbliższą mi osobą, dlatego postanowiłem mu otworzyć. Usiadł obok mnie i objął ramieniem.
- Co się dzieje, Harruś? - Szepnął do mnie. To było słodkie i kochane z jego strony. Sprawił, że jeszcze bardziej zachciało mi się płakać, więc wtuliłem się w jego ramię, a on chyba wolał przemilczeć to wszystko, dopóki sam się nie otworzę. Minęło około 15 minut zanim doszedłem do siebie. Podniosłem głowę i spojrzałem zapłakanymi oczami na blondyna. Jego oczy za to były pełne smutku i zmartwienia. Nienawidziłem kiedy cierpiał. Musiałem mu to powiedzieć, jak najszybciej. Wiedziałem, że Niall jest bardzo wrażliwy. Mimo, że nie pokazywał tego nikomu, starał się to za wszelką cenę ukryć. Spuściłem wzrok w dół, łzy dalej spływały z moich oczu. Podniosłem głowę ponownie, spojrzałem na Niall'a.
- Niall... My musimy znaleźć Lou. - Powiedziałem ledwo dosłyszalnym głosem.
- No ale dlaczego? Co mu się dzieje?
- Boze, sam nie wiem. Już od dawna chodzi przygnębiony. On może sobie coś zrobić! - Wykrzyknąłem zachrypniętym i zapłakanym głosem. Niepotrzebnie. Li i Zayn to usłyszeli i przyszli do nas. Nie powiedziałem im. Nie chciałem ich martwić na zapas. Kiedy nareszcie ich zapewniłem, że nic się nie dzieje, ubrałem bluzę, buty i wyszedłem z domu. Sam. Chciałem się przejść. Przemyśleć wszystko dokładnie. Udałem się w stronę parku. Zwykle było tam pusto, tak tajemniczo. Ale było to moje ukochane miejsce do przemyśleń. Lubiałem pochodzić sobie czasem w ciszy i samotności, myśląc o otaczającym mnie świecie. O tym co było i co jest teraz. Byłem już może w połowie parkowej alei, kiedy usłyszałem dźwięk mojego telefonu. Był to sms. Myślałem, że pewnie Niall chce się spytać, czy wszystko jest dobrze. Ale nie miałem najmniejszej ochoty patrzeć na ten telefon. Nie odpisałem. Nawet nie odczytałem wiadomości. Spojrzałem w górę. Było piękne, niebieskie niebo, ale lekko się ściemniało. Przeszedłem się jeszcze kawałek, aż w końcu usiadłem na ławce. Oparłem ręce na kolanach, a na nich całą głowę. Znów zacząłem myśleć o Louis'ie. Gdzie on do cholery mógł być. Bolało mnie to, że nie powiedział mi co się dzieje. Znów zacząłem płakać. Nagle przypomniałem sobie o tym sms. W końcu Niall także nie mógł się martwić. Wyjąłem telefon, otworzyłem wiadomość. Serce mi podeszło do gardła i łzy spływały coraz bardziej i bardziej.
"Harry, wiesz dobrze, że cholernie Cię kocham. Kocham Cię całym moim sercem. Ale dłużej nie mogę. Przepraszam, że Ci to robię. Przeproś ode mnie także chłopaków, błagam. Nie chciałem im się pokazywać na oczy. Mam nadzieję, że zespół sobie beze mnie poradzi. Że wkrótce zapomnicie, że był ktoś taki jak Louis William Tomlinson. Przeżyliśmy razem piękne chwile, niestety to wszystko mnie przerasta. Kocham Cię i przepraszam. Twój Louis, forever."
Po przeczytaniu tego, telefon sam spadł mi na ziemię. Nie wiedziałem co mam robić. Jednak wiedziałem jedno. Że to już koniec. Że już go nie ma ze mną. Zwykle tego nie robiłem, ale zacząłem przeklinać na cały praktycznie park, a później płakałem jeszcze głośniej. Nie mogłem się z tym pogodzić. Boże, byłem idiotą. Zwyczajnym debilem, bo gdybym przeczytał wcześniej tego zasranego sms'a... On by ze mną był. Mógłbym mu pomóc. Chwyciłem telefon do ręki, żeby zadzwonić do Niall'a. Kiedy odebrał rzuciłem tylko szybkie, niewyraźne "przyjdź do parku" i się rozłączyłem. Brzydziłem się tym telefonem. Brzydziłem się całym sobą. Prawdziwy przyjaciel nie dałby mu tak po prostu odejść. Nie zasługiwałem na to. Na Louis'a i na jego zaufanie.
Na Horana czekałem chyba 10 minut. Przez ten czas chodziłem w kółko, cały zapłakany, z ograniczoną widocznością. Widziałem, jak do mnie biegnie. Kiedy się w końcu zatrzymał nie mógł wydusić nawet słowa, z wyczerpania.
- Usiądź. Odpocznij. - Powiedziałem spokojnie. Mimo, że byłem już na skraju załamania, starałem się zachować zimną krew. Musiałem sobie radzić.
- Ku*wa, Harry, co jest?! - Wykrzyknął po kilku sekundach. Nie odzywałem się. Odwróciłem się w przeciwną stronę, złapałem za włosy i wypuściłem powietrze. Miałem nadzieję, że wtedy się uspokoję, ale było jeszcze gorzej. W końcu przełamałem się.
- Jezu, Niall. ON SIĘ ZABIŁ. Rozumiesz?! Zabił. - Ostatnie słowo powiedziałem prawie niedosłyszalnie. Nie mogłem, nie potrafiłem tego znieść. Że już go ze mną nie ma. Że nie będę już mógł z nim nigdy porozmawiać. Zobaczyć jego ślicznych oczu, ust. Nie będę mógł się przytulić. W tamtym momencie straciłem grunt pod nogami. Świat mi się zawalił. Straciłem najlepszego przyjaciela, najbliższą mi osobę. Nikt nigdy nie będzie potrafił mnie zrozumieć, tak jak Louis. On był niezastąpiony. Bezradnie upadłem na ziemię. Nawet nie wiem ile czasu tak spędziłem. Niall także nie dowierzał. Cały czas siedział na tej ławce, wpatrzony w drzewo. A ja patrzyłem się na jego oczy, z zaciekawieniem, ale także z przerażeniem. Nagle poszerzyły się. A on się ruszył. Zupełnie jakby dostrzegł ducha. Wstał z ławki i bez słowa podążył w stronę dużego drzewa. Podszedł za nie, ale stamtąd nie wrócił. Postanowiłem podejść bliżej. Z każdym krokiem słychać było coraz głośniejszy szloch. Zauważyłem Niall'a klęczącego nad czymś. Kiedy zobaczyłem, co to.. Stanąłem sztywno i nie potrafiłem wykonać żadnego ruchu. Tam leżał.. Louis. Nie żył. Nie ruszał się. Jedyną rzeczą, którą wykonałem było odsunięcie się krok w tył i przetarcie oczu od nadmiaru łez. Nie mogłem w to uwierzyć. Tam leżał mój przyjaciel. Po czasie przełamałem się, podszedłem bliżej. Kiedy zobaczyłem Lou w całości podbiegłem do niego i przytuliłem. Złożyłem czuły pocałunek na jego policzku. Już ostatni w moim życiu.. Siedziałem tak jeszcze trochę czasu, razem z Niall'em. Obydwaj nie mogliśmy powstrzymać łez.
- Harry, może już pójdziemy? - Szepnął blondynek.
- Tak. Chodźmy. - Szepnąłem. Rzuciłem ostatnim spojrzeniem na Lou i poszliśmy do domu. Nie rozmawialiśmy nic. Przez całą drogę zupełna cisza. Myślałem o tym, że nigdy nie będę mógł spędzić żadnej chwili z Louisem. Dosłownie żadnej. Ani złej, ani dobrej. To mnie bolało. Cholernie bolało. Wiedziałem jednak, że Lou na zawsze pozostanie przy mnie. Dlatego, że miałem go w moim serduszku. Zawsze tam ma prawo gościć. Jest całe przeznaczone dla niego. Nikt nigdy nie zrozumie, co czułem w tamtych chwilach. To było coś gorszego od bólu. Gorycz, ból, połączone z cholerną pustką. Wiem, że strasznie głupio zrobiliśmy po prostu wychodząc z tego parku, ale byliśmy całkowicie bezradni. Po powrocie do domu, zamknąłem się w pokoju i nie wychodziłem aż do następnego dnia.
23 lipiec. Rocznica zespołu. Zamiast radości i łez szczęścia - smutek i łzy cierpienia. Nie tylko my czuliśmy tą pustkę. Nasi fani także. Wszyscy straciliśmy kogoś bliskiego naszym sercom. Każdy wiedział, że zespół prędzej czy później się rozpadnie, bo piosenki bez Louis'a, to nie piosenki. Co mielibyśmy robić na próbach bez niego. Zero żartów i wygłupów. I tak właśnie będzie wyglądała reszta naszego życia. Bez Louisa Tomlinsona. Jednak ja nigdy o nim nie zapomnę.
Miałem go w sercu, mam i będę miał już zawsze. I nawet śmierć nas nie rozłączy, bo kiedyś się napewno zobaczymy.
To był zwyczajny dzień. 22 lipca. Z chłopakami strasznie cieszyliśmy się, że już na następny dzień mija kolejny rok, kiedy tworzymy zespół. Na twarzy każdego witał uśmiech. Z wyjątkiem Louis'a. Od rana był smutny i przygnębiony. Widać było, że coś go męczy. Chciałem się dowiedzieć co, żeby mu pomóc, żeby go przytulić i pocieszyć, tak jak on mnie. Jednak każda próba kończyła się fiaskiem. Za każdym razem spoglądał na mnie błagającym wzrokiem, żebym już dłużej go nie naciskał. Wiedziałem, że chce być sam. Ale nie mogłem tak tego zostawić. W końcu go kochałem. Kochałem go cholernie mocno, w końcu był moim przyjacielem. Nadal go kocham. Z każdym dniem coraz bardziej.. Kiedy Niall, Zayn i Liam wspominali te czasy, kiedy jeszcze byliśmy w X-Factor, ja się tylko sztucznie uśmiechałem i potakiwałem, chociaż czułem doskonale, że do moich oczu napływają gorzkie łzy. Myślałem cały czas o Lou. Gdzie on jest. Słyszałem, że wychodzi z domu, jednak nie chciałem za nim biec. Wiedziałem, że tego nie chce. A ja szanowałem każdą jego decyzję.
- Harry, co Ci jest? - Spojrzał na mnie opiekuńczo Liam. Ktoś musiał się w końcu domyślić, że coś jest nie tak. Przymróżyłem lekko oczy, żeby żadna łza mi nie skapła. Jednak nie udało mi się. Najpierw poleciała jedna, za nią druga, trzecia, a później już cały strumyk. Wybiegłem z pokoju do łazienki i się w niej zamknąłem. Opuściłem się po drzwiach, a potem schowałem twarz w ręce i tak jakoś, zacząłem płakać. Już nawet nie przejmowałem się, że chłopaki mogą to usłyszeć. Tu chodziło o Louis'a. Już wcześniej wiedziałem, że coś się dzieje, ale on zapewniał mnie, że wszystko dobrze. A ja głupi mu wierzyłem. W końcu ktoś chciał wejść do mnie. Drzwi były zamknięte, dlatego tylko ja mogłem go wpuścić. To był Niall. Był drugą najbliższą mi osobą, dlatego postanowiłem mu otworzyć. Usiadł obok mnie i objął ramieniem.
- Co się dzieje, Harruś? - Szepnął do mnie. To było słodkie i kochane z jego strony. Sprawił, że jeszcze bardziej zachciało mi się płakać, więc wtuliłem się w jego ramię, a on chyba wolał przemilczeć to wszystko, dopóki sam się nie otworzę. Minęło około 15 minut zanim doszedłem do siebie. Podniosłem głowę i spojrzałem zapłakanymi oczami na blondyna. Jego oczy za to były pełne smutku i zmartwienia. Nienawidziłem kiedy cierpiał. Musiałem mu to powiedzieć, jak najszybciej. Wiedziałem, że Niall jest bardzo wrażliwy. Mimo, że nie pokazywał tego nikomu, starał się to za wszelką cenę ukryć. Spuściłem wzrok w dół, łzy dalej spływały z moich oczu. Podniosłem głowę ponownie, spojrzałem na Niall'a.
- Niall... My musimy znaleźć Lou. - Powiedziałem ledwo dosłyszalnym głosem.
- No ale dlaczego? Co mu się dzieje?
- Boze, sam nie wiem. Już od dawna chodzi przygnębiony. On może sobie coś zrobić! - Wykrzyknąłem zachrypniętym i zapłakanym głosem. Niepotrzebnie. Li i Zayn to usłyszeli i przyszli do nas. Nie powiedziałem im. Nie chciałem ich martwić na zapas. Kiedy nareszcie ich zapewniłem, że nic się nie dzieje, ubrałem bluzę, buty i wyszedłem z domu. Sam. Chciałem się przejść. Przemyśleć wszystko dokładnie. Udałem się w stronę parku. Zwykle było tam pusto, tak tajemniczo. Ale było to moje ukochane miejsce do przemyśleń. Lubiałem pochodzić sobie czasem w ciszy i samotności, myśląc o otaczającym mnie świecie. O tym co było i co jest teraz. Byłem już może w połowie parkowej alei, kiedy usłyszałem dźwięk mojego telefonu. Był to sms. Myślałem, że pewnie Niall chce się spytać, czy wszystko jest dobrze. Ale nie miałem najmniejszej ochoty patrzeć na ten telefon. Nie odpisałem. Nawet nie odczytałem wiadomości. Spojrzałem w górę. Było piękne, niebieskie niebo, ale lekko się ściemniało. Przeszedłem się jeszcze kawałek, aż w końcu usiadłem na ławce. Oparłem ręce na kolanach, a na nich całą głowę. Znów zacząłem myśleć o Louis'ie. Gdzie on do cholery mógł być. Bolało mnie to, że nie powiedział mi co się dzieje. Znów zacząłem płakać. Nagle przypomniałem sobie o tym sms. W końcu Niall także nie mógł się martwić. Wyjąłem telefon, otworzyłem wiadomość. Serce mi podeszło do gardła i łzy spływały coraz bardziej i bardziej.
"Harry, wiesz dobrze, że cholernie Cię kocham. Kocham Cię całym moim sercem. Ale dłużej nie mogę. Przepraszam, że Ci to robię. Przeproś ode mnie także chłopaków, błagam. Nie chciałem im się pokazywać na oczy. Mam nadzieję, że zespół sobie beze mnie poradzi. Że wkrótce zapomnicie, że był ktoś taki jak Louis William Tomlinson. Przeżyliśmy razem piękne chwile, niestety to wszystko mnie przerasta. Kocham Cię i przepraszam. Twój Louis, forever."
Po przeczytaniu tego, telefon sam spadł mi na ziemię. Nie wiedziałem co mam robić. Jednak wiedziałem jedno. Że to już koniec. Że już go nie ma ze mną. Zwykle tego nie robiłem, ale zacząłem przeklinać na cały praktycznie park, a później płakałem jeszcze głośniej. Nie mogłem się z tym pogodzić. Boże, byłem idiotą. Zwyczajnym debilem, bo gdybym przeczytał wcześniej tego zasranego sms'a... On by ze mną był. Mógłbym mu pomóc. Chwyciłem telefon do ręki, żeby zadzwonić do Niall'a. Kiedy odebrał rzuciłem tylko szybkie, niewyraźne "przyjdź do parku" i się rozłączyłem. Brzydziłem się tym telefonem. Brzydziłem się całym sobą. Prawdziwy przyjaciel nie dałby mu tak po prostu odejść. Nie zasługiwałem na to. Na Louis'a i na jego zaufanie.
Na Horana czekałem chyba 10 minut. Przez ten czas chodziłem w kółko, cały zapłakany, z ograniczoną widocznością. Widziałem, jak do mnie biegnie. Kiedy się w końcu zatrzymał nie mógł wydusić nawet słowa, z wyczerpania.
- Usiądź. Odpocznij. - Powiedziałem spokojnie. Mimo, że byłem już na skraju załamania, starałem się zachować zimną krew. Musiałem sobie radzić.
- Ku*wa, Harry, co jest?! - Wykrzyknął po kilku sekundach. Nie odzywałem się. Odwróciłem się w przeciwną stronę, złapałem za włosy i wypuściłem powietrze. Miałem nadzieję, że wtedy się uspokoję, ale było jeszcze gorzej. W końcu przełamałem się.
- Jezu, Niall. ON SIĘ ZABIŁ. Rozumiesz?! Zabił. - Ostatnie słowo powiedziałem prawie niedosłyszalnie. Nie mogłem, nie potrafiłem tego znieść. Że już go ze mną nie ma. Że nie będę już mógł z nim nigdy porozmawiać. Zobaczyć jego ślicznych oczu, ust. Nie będę mógł się przytulić. W tamtym momencie straciłem grunt pod nogami. Świat mi się zawalił. Straciłem najlepszego przyjaciela, najbliższą mi osobę. Nikt nigdy nie będzie potrafił mnie zrozumieć, tak jak Louis. On był niezastąpiony. Bezradnie upadłem na ziemię. Nawet nie wiem ile czasu tak spędziłem. Niall także nie dowierzał. Cały czas siedział na tej ławce, wpatrzony w drzewo. A ja patrzyłem się na jego oczy, z zaciekawieniem, ale także z przerażeniem. Nagle poszerzyły się. A on się ruszył. Zupełnie jakby dostrzegł ducha. Wstał z ławki i bez słowa podążył w stronę dużego drzewa. Podszedł za nie, ale stamtąd nie wrócił. Postanowiłem podejść bliżej. Z każdym krokiem słychać było coraz głośniejszy szloch. Zauważyłem Niall'a klęczącego nad czymś. Kiedy zobaczyłem, co to.. Stanąłem sztywno i nie potrafiłem wykonać żadnego ruchu. Tam leżał.. Louis. Nie żył. Nie ruszał się. Jedyną rzeczą, którą wykonałem było odsunięcie się krok w tył i przetarcie oczu od nadmiaru łez. Nie mogłem w to uwierzyć. Tam leżał mój przyjaciel. Po czasie przełamałem się, podszedłem bliżej. Kiedy zobaczyłem Lou w całości podbiegłem do niego i przytuliłem. Złożyłem czuły pocałunek na jego policzku. Już ostatni w moim życiu.. Siedziałem tak jeszcze trochę czasu, razem z Niall'em. Obydwaj nie mogliśmy powstrzymać łez.
- Harry, może już pójdziemy? - Szepnął blondynek.
- Tak. Chodźmy. - Szepnąłem. Rzuciłem ostatnim spojrzeniem na Lou i poszliśmy do domu. Nie rozmawialiśmy nic. Przez całą drogę zupełna cisza. Myślałem o tym, że nigdy nie będę mógł spędzić żadnej chwili z Louisem. Dosłownie żadnej. Ani złej, ani dobrej. To mnie bolało. Cholernie bolało. Wiedziałem jednak, że Lou na zawsze pozostanie przy mnie. Dlatego, że miałem go w moim serduszku. Zawsze tam ma prawo gościć. Jest całe przeznaczone dla niego. Nikt nigdy nie zrozumie, co czułem w tamtych chwilach. To było coś gorszego od bólu. Gorycz, ból, połączone z cholerną pustką. Wiem, że strasznie głupio zrobiliśmy po prostu wychodząc z tego parku, ale byliśmy całkowicie bezradni. Po powrocie do domu, zamknąłem się w pokoju i nie wychodziłem aż do następnego dnia.
23 lipiec. Rocznica zespołu. Zamiast radości i łez szczęścia - smutek i łzy cierpienia. Nie tylko my czuliśmy tą pustkę. Nasi fani także. Wszyscy straciliśmy kogoś bliskiego naszym sercom. Każdy wiedział, że zespół prędzej czy później się rozpadnie, bo piosenki bez Louis'a, to nie piosenki. Co mielibyśmy robić na próbach bez niego. Zero żartów i wygłupów. I tak właśnie będzie wyglądała reszta naszego życia. Bez Louisa Tomlinsona. Jednak ja nigdy o nim nie zapomnę.
Miałem go w sercu, mam i będę miał już zawsze. I nawet śmierć nas nie rozłączy, bo kiedyś się napewno zobaczymy.
Boże, cudowne to jest! Nawet nie wiesz jak strasznie teraz płacze ;c masz boskie imaginy i ogromny talent! Chciałabym cię kiedyś poznać ;) naprawde, podziwiam.
OdpowiedzUsuń<3.
UsuńCzytam twojego bloga od samego poczatku i z kazdym opowiadaniem jest coraz lepiej :) zazdroszcze ci takiego talentu do pisania i szanuje za to wszystko co robisz i za twoją miłość do 1D :) x
OdpowiedzUsuńBoze, dziękuje *-*
Usuń<3
OdpowiedzUsuńBoże, masz przeogromniezajebisty talent *.* Nie wiem jak to opisać po prostu! Można tylko pozazdrościć:********
OdpowiedzUsuń_______________________________________
Zapraszam, bardzo mi zależy :)
http://najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com/
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=323616324436989&id=299976823467606
OdpowiedzUsuńSkopiowała to i podpisała się, że niby to jej imagin!
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!